wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 4

Przejechałam dłonią przez swoje brązowe włosy i spojrzałam na zegarek, którego tykanie doprowadzało mnie do obłędu. Nie chciałam wstawać. Chciałam spać, chciałam zostać w łóżku już do końca życia. 
Czy wymagam tak dużo?
Westchnęłam i podniosłam się siadając po turecku. Przetarłam twarz dłońmi i wstałam, zabierając z szafy ciuchy. Ubrałam się, włosy związałam jedynie w niedbały kucyk. Skierowałam się w stronę drzwi po czym wyszłam przez nie. Naprzeciwko znajdował się pokój Harry'ego. Uśmiechnęłam się zaciskając dłoń w pięść. W połowie drogi usłyszałam znajome mi dźwięki. Leciała właśnie czołówka do mojego ulubionego show rodziny Kardashianów. Po zejściu z ostatniego stopnia weszłam do kuchni. Gemma siedziała przy stole z nogami podkurczonymi do brody, którą opierała na kolanach i malowała paznokcie u rąk.
- Cześć, jak ci się spało? -spytała zakręcając lakier i odkładając go na stół.
- Spałam jak zabita - odpowiedziałam i podeszłam do lodówki wyciągając karton z sokiem pomarańczowym. Nalałam do szklanki i usiadłam na blacie wymachując swoimi nogami.
- Przepraszam cię za wczoraj. Obiecuję, że będziesz czuła się tu dobrze. Możemy iść na miasto lub zakupy jeśli chcesz... - powiedziała cicho Gemma.
- Okej - odpowiedziałam i ruszyłam wolnym krokiem w stronę okna. Lekko się uśmiechnęłam. Pogoda była ładna, nie wiał dziki wiatr czy padał ulewny deszcz. Błękitne niebo było przysłonięte kilkoma chmurami. Patrzenie na zjawiska natury zawsze mnie uspokajało. Wyłączałam się wtedy całkowicie oddając się swoim myślom.
Do domu wpadła piątka chłopaków drąc japy na cały regulator. Zignorowałam ich i wróciłam do oglądania mojego serialu.
Z kuchni doskonale było widać cały salon. Dokładnie przeskanowałam to pomieszczenie i osoby, które się w nim znajdowały. Na kanapie przed telewizorem siedział blondyn i brunet, którzy grali na konsoli, co chwilę obrzucając się wyzwiskami i tekstami typu "i tak nie masz ze mną szans". Obok nich w fotelu siedział mulat, którego najwidoczniej nie obchodziło co robią inni, bo całą uwagę poświęcił ekranowi swojej komórki. Po drugiej stronie salonu stał przy oknie dobrze zbudowany brunet. Rozmawiał z kimś przez telefon, równocześnie śmiejąc się z dwóch idiotów wyzywających się podczas grania. Mój wzrok zatrzymał się na Harrym. Stał zamyślony. Trzeba to wykorzystać. Podeszłam i niby przypadkowo wpadłam na niego oblewając go sokiem.
- Kurwa! - krzyknął ze wściekłością, wszystkie oczy momentalnie zwróciły się ku mnie i Harry'emu. - Ślepa jesteś? Może nauczyć cię chodzić!? - Chyba mi się udało. Tak. Miałam ochotę sama sobie przybić piątkę. Nie wiedziałam, że to sprawi mi taką radość.
- Przepraszam, nie chciałam - powiedziałam próbując ukryć lekki uśmiech na mojej twarzy.
Harry miał już coś powiedzieć. Otworzył usta. Gemma tylko popatrzyła na niego a on momentalnie zamknął swoją jadaczkę. Zamknął również oczy, wziął głęboki wdech i powiedział - Ok to tylko koszula - widziałam, że te słowa wiele go kosztują. Od razu ruszył w stronę swojego pokoju. Wybiegł szybko po schodach i trzasnął drzwiami.
- A więc chłopcy - zaczęła Gemma - To jest Maddie.
- Hej jestem Louis, miło mi - oznajmił brunet z lekkim zarostem, który jak na moje oko był nieco starszy od pozostałych - A i niezłe wejście - zaśmiał się i puścił mi oczko. Wszyscy popatrzyliśmy w stronę Gemmy, która już jakiś czas walczyła sama z sobą i próbowała stłumić chichot. Nie wychodziło jej to najlepiej. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ja jestem Niall - powiedział blondyn i uśmiechnął się do mnie.
- Liam - uścisnął moją dłoń w ramach przywitania.
- A ja Zayn - powiedział ten z bardzo ciemnymi włosami. Jego czarne oczy wpatrywały się w moje i podał mi rękę.
- Miło mi was wszystkich poznać - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Oh! Nie masz nic przeciwko, żebym nazywał cię 'Mad'? - poprosił Louis.
- Jasne, możesz mnie nazywać Mad - odpowiedziałam.
- TAK! - krzyknął - lubi mnie najbardziej - dodał - Mad, definitywnie powinnaś spędzić kiedyś z nami trochę czasu - w odpowiedzi tylko skinęłam głową.
Poszłam na schody, by pójść do mojego pokoju. Gemma śledziła mnie i weszła za mną.
- Poszło naprawdę dobrze - powiedziała uśmiechając się do mnie.
Może mogłabym zaufać tym ludziom. Może nie byli aż tacy źli, jak ich oceniałam. Postanowiłam dać im szansę.
***
Usłyszałam szepczące głosy i moje imię. Wiem, że miałam iść do pokoju Gemmy porozmawiać z nią na temat wypadu na miasto, ale ciekawość wzięła nade mną górę. Postanowiłam ich podsłuchać. To niegrzeczne z mojej strony, ale musiałam. 
- Nie wierzę... nie wierzę, czemu tak jej bronicie? - to Harry.
- Hazza przestań być niegrzeczny dla swojej nowej siostry. Byłeś już dość straszny dla niej. My nawet nie wiemy, jaka ona jest! Daj jej szansę! - powiedział Louis.
Pomyślałam, że chciałabym takiego faceta jak Louis.
- Tak, poznajmy ją. Kto wie, może będziemy dobrymi kumplami - szepnął Liam.
- Czego wy ode mnie oczekujecie, że przywitam tę dziewczynę z otwartymi ramionami? Słuchajcie, ona była pomyłką i nie nazywajcie jej moją siostrą! Jest nic nie wartym, rozpuszczonym bachorem! - to Harry powiedział już dużo głośniej.
Moje serce zachowywało się tak, jakby za chwilę miało wyskoczyć. Odwróciłam się i w pośpiechu założyłam białe conversy. Narzuciłam na siebie bluzę, w jednej ręce trzymałam telefon. Wybiegłam z domu z prędkością światła. Byłam zdenerwowana, bardzo. Szłam przed siebie nie mając żadnego planu, nie wiedząc w ogóle w jakim kierunku zmierzam. Po kilkunastu minutach znalazłam się w parku. Znalazłam ławkę najbardziej odizolowaną od ludzi i usiadłam zakładając słuchawki. Włączyłam telefon. Dwa nieodebrane połączenia od mamy i kilka sms'ów od kumpli. Tak czy inaczej jestem sama. Miałam tylko kilku znajomych, których i tak nie uważałam za przyjaciół. Pogodziłam się z tym, że w życiu nie można liczyć, że ktoś obdarzy cię przyjaźnią czy miłością. Prędzej czy później i tak da ci kopa w dupę. Nie wahałam się ani chwili, od razu usunęłam wiadomości. Chciałam wszystko zostawić za sobą i mieć 'czystą kartę'.  
Zaczęłaś nowe życie, musisz zmierzyć się z nowym wyzwaniem. A tym wyzwaniem jest nie kto inny jak sam Harry Styles.
Zadzwoniłam do mamy. Przeprosiłam, że wcześniej nie odebrałam. Przyjęła wszystko z spokojem, co mnie trochę zdziwiło. To raczej nie jest normalne, że matka wysyła cię samą do Londynu i nie bardzo ją to obchodzi czy w ogóle dotarłaś cała i zdrowa. No ale już byłam przyzwyczajona do tego, że nie poświęcała mi za dużo uwagi. Dla niej liczył się tylko Nick i jego kasa. To było najważniejsze.
Podgłośniłam ulubioną piosenkę, położyłam się na ławce i zaplotłam dłonie za głową. Wsłuchiwałam się w dźwięki muzyki patrząc w niebo.Postanowiłam się wyciszyć. Zamknęłam oczy i słuchałam.
Obudziły mnie krople na mojej twarzy i cisza. Z słuchawek nie wydobywał się żaden dźwięk. No pięknie bateria mi padła. Deszcz padał coraz bardziej, ulice zaczynały robić się puste, wszyscy szukali schronienia. A ja przeciwnie, nie przeszkadzało mi to. Ale to nie znaczy, że zostanę tu. Podparłam się dłońmi i wstałam. Wracałam ulicami Londynu, oglądając wystawy sklepowe. Deszcz nie przestawał padać spływając po moich włosach, twarzy. Czarna bluza nie dawała żadnej ochrony.
Ledwie dotarłam do domu. Jak tylko przekroczyłam jego próg, natychmiast ściągnęłam z siebie morką bluzę i rzuciłam ją na ziemię. Oklapłam na miękkim dywaniku i zaczęłam rozwiązywać swoje buty.
- Matko kochana! Gdzieś ty była? - spytał Oliver - Martwiliśmy się o ciebie! Znikłaś bez słowa na kilka dobrych godzin! Nie wyobrażasz sobie co przeżywałem. Myślałem, że coś ci się stało. Nie mamy do ciebie żadnego kontaktu. Bardzo się wystraszyłem - nawijał jak najęty, trochę się przestraszyłam. Nikt mną się tak nie interesował od.. no właśnie chyba nigdy - Cieszę się, że już jesteś. Nie rób tego więcej. Informuj, kogoś kiedy będziesz wychodzić, lub zostaw jakąś karteczkę, wiadomość - dodał już spokojniej - Hmm...właśnie jemy kolację. Zjesz z nami?
Odetchnęłam i pomyślałam przez chwilę. Potem spojrzałam mu w oczy i powiedziałam 'okej'.
Kiedy weszłam do kuchni, wszyscy siedzieli już przy stole. Wszystkie oczy były zwrócone na mnie. Myślę, że czekali, aż wybuchnę płaczem, czy coś. Dobrze, że byli w błędzie. Ja nie płaczę przed nikim. Gemma uśmiechnęła się do mnie. Wspomniała mi, żebym usiadła obok niej. Nałożyłam sobie trochę sałatki i zaczęłam jeść.
- Co dziś robiłaś? Byłaś na mieście? -  wypytywał ciekawy Louis nabierając na widelec spaghetti.
- Tak dokładnie to byłam w parku. Miałam wystarczająco dużo czasu, aby przemyśleć wiele rzeczy - popatrzyłam na Harry'ego - też to, że jestem nic nie wartym, rozpieszczonym bachorem - zmarszczył brwi i przygryzł wargę, wyglądał jakby toczył wewnętrzną walkę nad tym, co mi powiedzieć. Do końca kolacji już nikt nie odezwał się nawet słowem. Skończyłam jeść, wzięłam mój talerz i włożyłam go do zlewu, nie zauważyłam, że Harry poszedł za mną.
- Mm, Maddison... Chciałem ci tylko powiedzieć, że jest mi naprawdę przykro, że powiedziałem ci to wszystko.
Zszokowana tym co powiedział, stałam i nie wierzyłam własnym uszom.  
Czy on mnie właśnie przeprasza? Co mu się stało? Przecież jeszcze kilka godzin temu wyzywał mnie od najgorszych.
Spojrzałam w lewo i zauważyłam, ze wszyscy uważnie obserwowali mnie i Harry'ego.
- Myślę, że powinniśmy zacząć wszystko od początku. Cześć jestem Maddie - powiedziałam wyciągając rękę w jego kierunku.
- Witaj Maddie, jestem Harry - i odwzajemnił mój gest z lekkim uśmiechem.
- Cieszę się, że się pogodziliście. Dłużej już nie wytrzymałbym tego napięcia - oznajmił Oliver - Jak już mówiłem jestem dziś umówiony i wychodzę.  Proszę nie rozwalajcie tego domu. Chcę w nim jeszcze pomieszkać - zaśmiał się.
***
Już podczas odprężającej kąpieli doszły mnie słuchy głośnej muzyki, ale zignorowałam to. Jednak było coś, czego nie dało się zignorować. Jakaś para leżała na moim łóżku i się obściskiwała.
- Czy to jest jakiś żart? - powiedziałam i zbiegłam na dół. Najszybciej odnalazłam Zayn'a.
-Widzę, że jednak postanowiłaś do nas dołączyć - pijany objął mnie ramieniem, co wywołało na mojej twarzy grymas - rozerwij się trochę.
- Może bym to zrobiła, gdyby jakaś para nie starała się o dziecko akurat w moim łóżku - Zayn, który w tym czasie upijał łyk swojego piwa zakrztusił się - No idź wywal ich stamtąd - jego kaszel przerodził się w niewyobrażalny śmiech - Przestań się śmiać.
- Wczoraj było słychać całą waszą rozmowę, a mam na myśli ciebie i Harry'ego, więc skoro jesteś taka wyszczekana to sama idź i to załatw - uśmiechnął się bezczelnie, na co ja wywróciłam oczami i odeszłam od niego jednak jego dłoń mnie zatrzymała.
- Co? - spytałam niechętnie.
- Seksownie wyglądasz w tym dresie.
Na te słowa wydobył się z moich ust jęk niezadowolenia.



___________________________________________________________
*jeśli szanujesz moją pracę poświęconą napisaniu tego rozdziału - skomentuj, wystarczy parę słów*

 Hej misiaki!
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale pewnie tak jak wszyscy potrzebowałam trochę czasu z powodu odejścia Zayn'a. Miał się pojawić już wczoraj, ale nie miałam czasu, ani weny, żeby go dokończyć.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
Zapraszam do dalszego komentowania, obserwowania i odwiedzania mojego bloga :)